Słowo (np. pizza):
Miasto:

Jesteś w > Regiony > Bielsko - Biała > 100 lat temu na Podbeskidziu > Wieniec i Pszczółka nr 17 - 24 kwietnia 1910 rok

Wieniec i Pszczółka nr 17 - 24 kwietnia 1910 rok

Kolejny artykuł opisujący wydarzenia, jakie miały miejsca na terenie Podbeskidzia sto lat temu. Powstał on w oparciu o informacje zamieszczone w polskim Tygodniku Wieniec i Pszczółka nr 17, którego założycielem był ks. Stanisław Stojałowski.
Zanim jednak drogi czytelniku zagłębisz się w lekturę musisz wiedzieć, że wspomniany tygodnik, był organem partii ks. Stojałowskiego i wyrażał poglądy i opinie środowisk z nim związanych. Nastawiony był on na budowanie i organizowanie polskiego życia narodowego na terenie Podbeskidzia, a co za tym idzie był bardzo krytyczny w stosunku do Niemców i Żydów.

Trzeba o tym stale pamiętać zapoznając się nie tyle z samymi faktami, ale z komentarzami do przedstawianych wydarzeń. Jednak powyższy tygodnik, jest prawdziwą kopalnią informacji o tym, co działo się na naszych terenach sto lat temu. Niewybredny zaś czasami język i ostre komentarze pozwalają nam zobaczyć cząstkę historii widzianą przez pryzmat chrześcijańskich socjalistów oraz poczuć gwałtowność starć narodowych jakie w tym okresie miały miejsce.

Jacek Kachel

Zdjęcia

W dziale regionalnym Wieńca i Pszczółki nr 17, który ukazał się 24 kwietnia 1910 roku jako pierwszą informacje odnajmujemy zapis o rozwoju Stowarzyszeń „Bratnia pomoc". Celem ich jest krzewić prawdziwe cnoty, jakiemi się odznaczali pierwsi chrześcijanie t. j. braterską miłością i wzajemną pomocą we wszystkich potrzebach ducha i ciała. „Bratnie pomoce” rozwijają się, mimo przeszkód ze strony władzy, mimo przeciwieństw z jakiem się spotykają ze strony niektórych ks. ks. proboszczów, mimo oszczerstw i obłudy z strony wrogich nam Stronnictw, bardzo dobrze. Bratnie pomoce dorabiają się „ni z roli ni z soli, ale z tego co boli* t. j. własnemi siłami, bez protekcyi i poparcia możnych tego świata. [1]

Przy tej okazji redakcja uwypukla różnice, jakie są pomiędzy podobnymi bractwami, które mają zarówno socjaldemokraci jak i partie związane instytucjonalnie z kościołem katolickim.
Różnią się od nich najpierw nazwą dlatego, aby się nie zdawało, że chcemy lub potrzebujemy naśladować socyalnych demokratów, którzy za swą specyalność i „wynalazek” uważają „zawodowe" towarzyszenia.
Powtóre zaś i przedewszystkiem różnią się nasze „Bratnie pomoce” od stowarzyszeń wszystkich „zawodowych" „duchem i zasadą". Stowarzyszenia zawodowe noszą w sobie myśl „klasowej* organizacyi, tj. stowarzyszeń, które bronią interesów jednego pewnego zawodu w przeciwieństwie do interesów innych zawodów czyli klas ludności. Nasze zaś Stowarzyszenia są prawdziwie chrześcijanskie, bo wysuwają zasadę: „Bratniej pomocy” choćby członkowie należeli do rozmaitych zawodów.
Trzecia różnica „Bratnich pomocy” polega na tem, że one się rządzą całkiem samorządnie, i nie są obowiązane do opłacania ze swych dochodów, żadnych datków nie podyktowanych bratnią miłością dla kogokolwiek.
Ponieważ niezrozumienie tego ducha naszych stowarzyszeń dało w ostatnim czasie pozór niektórym ludziom do zarzutów, jakoby „zawodowe stowarzyszenia” i związki były lepsze, dla tego, korzystając z uroczystości rocznicy poświęcenia Domu „Bratniej pomocy* w Kozach, zaprosiliśmy delegatów „Bratnich- pomocy’, do wzięcia udziału w wspólnej konferencyi.

— Obrady konferencyji delegatów „Bratniej pomocy*, odbytej na zjeździe w ubiegłą niedzielę 17, kwietnia w Kozach, stwierdziły fakt, że wszystkie stowarzyszenia, które się trzymają ściśle statutu swego, nietylko żyją, ale wywierają w gminach swoich poważny wpływ. Reprezentowane były Stowarzyszenia z Jaworzna, Dąbrowy, Chełmku, Komorowic, Mikuszowic, Bystrej, Witkowie, Bujakowa i Kóz, liczbą 25 delegatów l
Własny dach posiadają „Bratnia pomoc* w Jaworznie, Kozach, Szczakowej i Wilkowicach, a do budowy w tym roku zabierają się „bratniacy" w Mikuszowicach i Dąbrowie. [2]
W konferencji wzięli również udział posłowie ks. Stojałowski i Maciej Fijak. Pozdrowienia przesłał poseł profesor Jan Zamorski. Po części oficjalnej doszło do poufnej narady, podczas której omówiono obszernie i dokładnie sposób, w jaki „Bratnie pomoce” mogą obronić się przed nadmiernym opodatkowaniem przez ck. urzędy podatkowe. W tym punkcie przemawiali ks. poseł Stojałowski, Franciszek Ruda i Jan Kraas z Komorowic. Czytając te słowa chciałoby się powiedzieć, że unikanie „nadmiernego opodatkowania” to nasza narodowa tradycja.

W dalszym ciągu wspomnianej konferencji obrady przedstawiały się następująco: Delegat z Jaworzna p. Koszowski poruszył sprawę „głównego zarządu" dla wszystkich stowarzyszeń, oraz spraw przystąpienia poszczególnych Br. pomocy do związków zawodowych. Uchwalono załatwić obydwie te sprawy w najbliższym czasie, a na razie pozostaną „Bratnie pomoce* takiemi, jakiemi są tj.: stowarzyszeniami chrześcijańsko-ludowemi. W tym samym duchu przemawiał również delegat z Chełmku pan Fr. Chacuś i domagał się głównego zarządu z władzą wykonawca dla wszystkich towarzystw. Po końcowych wyjaśnieniach i stanowczem oświadczeniu prezesa stronnictwa ks. posła Stojałowskiego obrady poufne zamknięto, poczem odbył śle publiczny wiec w ogrodzie. Wiec zagaił prezes kózkiej Bratniej pomocy p. Górowicz i powitał zgromadzonych włościan i robotników w liczbie prze szło 300 słowami: Pochwal. Jezus Chrystus*! Przewodniczącym wybrano p. Górowicza, zastępcą prezesa jaworznickiego stowarzyszenia Antoniego Koszowskiego, sekretarzem Franciszka Rudę.

Stosunki Polityczne według ks. Stojałowskiego

Pierwszy przemawiał ks. poseł Stojałowski o „położeniu obecnem w państwie i kraju" i o „stosunku stronnictwa chrzęść, ludowego do innych stronnictw”. Sporo czasu, bo prawie całą godzinę poświęcił ksiądz Poseł omówieniu panujących stosunków w „wiedeńskiem Kole polskiem", a zwłaszcza obradom w piątek 15. kwietnia trwającym od godziny 7. do 12. w nocy, a dotyczącym udzielenia rządowi przyzwolenia na zaciągnięcie pożyczki 182 mil. koron, celem załatania niedoboru w kasie rządowej, powstałego przez awanturę bośniacko-hercogowińską oraz zaciągnięcia nowej pożyczki w kwocie 55 milionów na zaspokojenie bieżących wydatków na rzecz krajów. Minister finansów Biliński oświadczył bowiem wyraźnie skoro parlament nie da swego przyzwolenia na owe pożyczki, to rząd będzie zmuszony w budżecie państwowym poczynić ogromne skreślenia, co musi wyjść na szkodę krajów koronnych; a wiać Galicyi skreślono całą regulacyę. rzek i roboty zastanowiono. Na taki sposób załatania dziur austryackiego skarbca nasi posłowie zgodzić się nie mogli i uchwalili dać rządowi owe 182 mil. ale pod warunkiem że żadnych skreśleń nie będzie! Zadziwiająca rzecz, że za faktem postawieniem sprawy oświadczyli się posłowie chrzęść, ludowi, narodowo-demokratyczni, konserwatyści i „kozłowici", a tylko sami ludowcy w liczbie 15 pod wodzą Stapinskiego i ks. Żygulińskiego rozbijali się za projektem rządowym t, j. by ministrowi dać owe milionowe pożyczki bez zastrzeżeń.
Nie darmo zapewne rozbijali się „ludowcy " gadem austryackim, gdyż minister Biliński wyasygnował na zlikwidowanie „banku parcelacyjnego” tylko 2 mli koron. To też z piersi zgromadzenia wydarł się jeden potężny okrzyk: „hańba sprzedawczykom” — hańba zdrajcom sprawy ludowej Stapińskiemu i ks. Żygulińskiemu, oraz wszystkim posłom ludowcom. (O tem piszemy obszernie w artykule wstępnym.)

Koncesje, szkoły i bank przemysłowy

Z obecnych stosunków krajowych poruszył ks. Stojałowski dwie sprawy: nadawanie koncesyi gospodnio - szynkarskich i założenie banku przemysłowego dla Galicyi Szanowny mówca zaznaczył, że jakkolwiek jako redaktor o tych ważnych sprawach pisał we „Wieńcu-Pszczółce", a jako poseł w Sejmie galicyjskim stawał energicznie w obronie prawdy i słuszności, mimo to prosi zgromadzonych włościan i robotników o głośne i wyraźne zamanifestowanie, aby tak c. k. Namiestnik jak i marszałek kraj. nr. Badeni poznali, że lud polski chrześcijański w zachodniej Galicyi, na jej kresach nie godzi się na ich politykę. Rezolucyę, odczytaną przez czcigodnego ks. Posła zgromadzeni uchwalili jednogłośnie:
„Zgromadzeni włościanie i robotnicy w Kozach na wiecu publicznym w „Bratniej pomocy" oświadczają i domagają się, by przy nadawaniu koncesyi gospodnio-szynkarskich uwzględniano w najwyższej mierze podania gospod chrześcijańskich i by starostwa znanym pijawkom lichwiarskim koncesyi nie udzielały". —
Nas bowiem chrześcijan — Polaków — mało tam obchodzi, że p. c. k. Namiestnik zerka miłem oczkiem w stronę szachrajów żydowskich, ale obchodzi nas bardzo, by gospody nasze w Galicyi nie były nadal norami pijaństwa i środowiskiem demoralizacyi w gminie, a jeźli głównych czynników tj. szynkarzy nie zmieni się, stosunki się nie naprawią. Gospody nasze winny się stać miejscem zbornem dla przyjemnej pogawędki, schadzki i uczciwej zabawy; w gospodach powinny i gazety się znajdować, a wtedy będą to prawdziwe domy dla pokrzepienia sił ciała i ducha.— Nie możemy się również godzić na obrót sprawy założenia „banku przemysłowego* dla Galicyi. Mianowicie potępiamy spółkę marszałkowski) badeniowską z niem. żydowskiem
towarzystwem eskomptowem. żądamy banku dli podniesienia i wytworzenia przemysłu rodzimego, krajowego, polskiego, a nie chcemy by niemcy i żydzi zalali nasze polskie miasta i wioski filiami fabryk niem. żydowskich. Domagamy się dalej w pierwszym rzędzie wydatniejszej pomocy dla rękodzieła i domowego przemysłu, a nie chcemy przemysłu kapitalistycznego obcego który wyzyskuje i kraj i lud, tak pracujący w przemyśle jak i na roli. A tylko takim żydowskim przemysłem chce p. marszałek naszą Galicyę uszczęśliwić. Sam ck. rząd austryacki
Natomiast ten nie dba ani o uchwały powzięte prawomocnie w Sejmie krajowym, ani nie troszczy się zupełnie o lud robotniczy. Otóż oświadczam, że sam jako poseł już przed 4. laty wnosiłem w Sejmie o utworzenie w Białej „średniej i wyższej szkoły przemysłowej", oraz „sądu przemysłowego”. Posłowie przyznali mi słuszność, Sejm uchwalił, ale ck. rząd nie wykonał tych uchwał, mimo że tak inspektorat przemysłowy, jak Izby handlowe pomyślnie się o tych instytucyach wyraziły. A przecie co pomoże nam budować fabryki,
skoro wszystkie lepsze stanowiska w nich zajmą niemcy i żydzi, bo polskich fachowców brak, a lud fabryczny jest zdany na łaskę żyda lub prusaka? Tak szan. Ksiądz poseł postawił II. rezolucyę, którą przyjęto z wielkim zapałem:

Rezolucja o utworzenie Sądu przemysłowego i szkoły przemysłowej w Białej

„Zgromadzeni wiecownicy w Kozach oraz zebrani delegaci chrzęść, stowarzyszę A robotniczych „Bratniej pomocy", reprezentujący kilkutysięczną rzeszę ludu pracującego w przemyśle wyrażają Wydziałowi krajowemu swoje oburzenie za nieposzanowanie i zaniedbanie w wykonaniu uchwał Sejmowych, dotyczących utworzenia szkół przemysłowych i sądu przemysło-wego w Białej”.

Powstanie Związku Narodowo Ludowego

Te i inne ważne sprawy dla ludu będzie można przeprowadzić, skoro pomiędzy narodem, a posłami w ciałach ustawodawczych będzie jak najlepsza harmonia i zgoda. To też posłowie naszego stronnictwa widząc się w małej garstce w Radzie państwa przybliżyli się do posłów stronnictwa narodowo-demokratycznego, utworzyli klub poselski pod nazwą „związku naradowo-ludowego”, co nie oznacza ani zaprzedanie się stronnictwa chrzęść, ludowego wszechpolakom, ani zlanie się obu tych stronnictw w jeden związek polityczny. Bo gdzież mieli nasi posłowie pójść ?czy do ludowców", sprzedawczyków stańczykowskiej kliki? czy do konserwy i klerykałów i pokłonić się swoim dawnym prześladowcom? Nie! Myśmy musieli oglądnąć się za sojusznikami w polityce uczciwymi. Przez rok jeden patrzeliśmy na pracę posłów w Kole polskiem i stwierdzamy, że prawie zawsze przy wszelkich sprawach znachodziliśmy się razem z włościańskimi posłami narodowo - demokratycznymi, poznaliśmy się bliżej i utworzyliśmy nasz związek narodowo-ludowy". Jeśli w Radzie państwa mamy iść solidarnie, to również w kraju, musimy się nawzajem popierać, bo skoro ma być zgoda, to niech będzie ona całkowita, i stron, chrzęść.-ludowe przystąpiło do sojuszu z narodową demokracyą, ale jako równi z równymi, nie skreślając swego programu, ani nie przyjmując do Hasła nasze stare „Wszystko dla Chrystusa i Jego ludu” – Sprawiedliwością, prawdą i zgodą” przyświecają nam w naszej mozolnej i ciężkiej pracy społecznej, to też bezczelnie kłamią ci wszyscy arcykatolicy z pod sztandaru księcia Puzyny, żeśmy poszli w służbę żydowską. Nieprawdą jest również jakoby narodowo demokratyczni posłowie, zasiadający w naszym „związku narodowo-ludowym” nie byli dobrymi chrześcijanami. Są oni lepszemi i uczciwszymi od niejednego księdza dobrodzieja i całej redakcyi „Postępu” i „Głosu narodu*. 35 lat przeszło szarpie książę Puzyna moją sławę. Ten katolicki biskup i kard. nie słucha rozkazów Papieża; wszędzie w całej Galicyi, a nawet w Rzymie uczczą we mnie kapłana i sługę Chrystusowego, tylko w dyecezyi krakowskiej, kniazia Puzyny, jestem wypędzony od ołtarza!! Tak może nie wiele już lat przeznaczono, dni moje policzone, w tej świętej walce o prawdę i wolność nie ustąpię. Burzą oklasków podziękowano czcigodnemu ks. Posłowi za jego mowę.
W obronie klerykalnych puzyniaków z Kraków stanął Jan Kanty Stwora, dawniejszy prezes „Bratniej pomocy” ale przekupiony przez Zgórniaków - Holeksów poszedł tak jak wielu innych chrupać przy pełnem, obfitem korytku stańczykosko-puzynowskim. Z miejsca dał mu ciętą odprawę ks. poseł Stojałowski i aż każdego litość brała, musieć patrzeć na zakłopotanie Stwory.
Przebieg tak konferencyi jak i całego zjazdu „Bratnich pomocy" był bardzo poważny. „Bratnie pomoce" to placówki naszego stronnictwa chrzęść, ludowego. Potwórzmy w każdej gminie te stowarzyszenia. W redakcyi mamy statuty w zapasie. Komu leży dobro sprawy ludowej na sercu, kto prawdziwy chrzęść, ludowiec, kto prawdziwy stojałowczyk, ten niechaj zakład:, w swojej gminie „Bratnią pomoc". Poradą służy redakcya „Wieńca-Pszczółki". [3]

Karczmy bez alkoholu i dla katolików...

Bardzo ciekawy, dla ukazania stosunków pomiędzy Polakami, a społecznością żydowską jest artykuł dotyczący koncesji na prowadzenie karczm. Redakcja rozpoczyna go od zaprezentowania podania mieszkańców Ślemienia do władz powiatowych.
My niżej podpisani mieszkańcy i obywatele gminy Ślemienia upraszamy Świetne C, k. Starostwo w Żywcu, aby przy rozdawaniu koncesyi szynkarskich w naszej gminie na rok 1911 i następne uwzględnić raczyło prośby wniesione jedynie przez katolików. [4]
W uzasadnieniu czytamy:
Gorącem naszem życzeniem jest, aby konccsye te nie dostały się w ręce żydów, którzy w wiosce naszej porobili się panami i są posiadaczami bogatych sklepów, wskutek tego mają byt swój do śmierci zapewniony. (...). Dodatkowo mieszkańcy przekonują: w wiosce naszej Ślemieniu, mamy oprócz kościoła parafialnego, także miejsce cudami słynące „Matki Boskiej na łąk zwanej Jasnej górze* i kaplicę, gdzie tysiące pątników z różnych dalszych okolic przebywa dość często, a którzy przejęci i wzmocnieni uczuciami religijnemi nie chętnie nawiedzać muszą w celu spragnionego posiłku szynki, które są w rękach żydowskich. [5]

Z tego też powodu jak przekonują mieszkańcy karczmy powinni prowadzić katolicy, gdyby jednak tak się nie stało społeczność gminna poprosiła:
aby gmina nasza zupełnie wolną była od szynków. [6]
Powyższe podanie podpisało miejscowe duchowieństwo, inteligencja oraz 800 obywateli i mieszkańców z gminy Ślemienia. Na ową prośbę bardzo żywo zareagowali miejscowi żydzi Szynkarze ślemieńscy. Nie tylko, że wnieśli zażalenie do c. k. posterunku żandarmerii, ale nawet napadali na ulicy na inicjatorów, tej rezolucji. W tym miejscu warto przypomnieć, że ta akcja zamykania karczm, chociaż bezpośrednio uderzała w żydów wymierzona była w walkę z alkoholem. W tamtych czasach jak wspominają kroniki chłopi pili prawie, że na okrągło. Przed pracą, w trakcie i po niej. Z tych powodów księża katoliccy rozpoczęli tworzenie ruchu trzeźw ościowego, którego celem było wyeliminowanie z karczm alkoholu. Akcja abstynencji rozwijała się bardzo dobrze. W wielu wsiach nie tylko, że ograniczono spożycie alkoholu, ale karczmy zniknęły, pozostały tylko sklepy. Dużym uproszczeniem, by nie powiedzieć kłamstwem, jest podawanie powyższych przykładów jako przejaw polskiego antysemityzmu. którzy wszą myśl rzucili celem zredagowania niniejszej prośby.
Pozostając przy tematyce koncesji na sprzedaż alkoholu redakcja informuje: Starostwo bialskie przestrzega publiczność przed oszustami, kręcącymi się po powiecie bialskim i wyłudzającymi od łatwowiernych datki pieniężne, za rzekome wyrobienie koncesyi gospodnio - szynkarskich. Indywidua te należy przytrzymać i oddać w ręce władzy — najlepiej żandarmeryi lub zwierzchności gminnej. Ponieważ i po innych powiatach tacy rzezimieszki będą się kręcili, więc podajemy tę przestrogę w gazetce dla ostrzeżenia naszych szanownych czytelników. — Kto podanie wniósł, a nie został uwzględniony, ten niechaj zwróci się z całem zaufaniem do redakcyi naszej, a otrzyma poradę w razie wniesienia rekursu do wyższej instytucyi bezinteresownie. [7]
Na łamach gazety pojawił się artykuł wspominkowo historyczny. W którym to związkowiec wspomina krwawe wydarzenia jakie miały miejsca na terenie Białej. 20 lat minęło w dniu 23. kwietnia b. r. kiedy strzały wojskowe przelały na ulicach Białej krew robotniczą. Smutna to pamiątka w ruchu robotników bielsko-bialskich. 20 lat również mija kiedy nasz ks. Redaktor Stanisław Stojałowski na wieść o tych smutnych wypadkach zjechał do Białej i zajął się organizowaniem masy robotniczej. Wy wszyscy starsi bracia robotnicy którzy te krwawe chwile pamiętacie, przyjrzyjcie się dokładnie całemu upłynionemu okresowi w bielsko-bialskie m życiu robotniczem, a przyznacie słuszność, że hasła rzucone wówczas przez ks. Posła Stojałowkiego „godzien jest robotnik zapłaty swojej”, oraz „siewca niechaj pierwszy pożywa z plonów pracy rąk swoich" i dzisiaj przyświecają chrześcijańskim związkom robotniczym w pracy nad wywalczeniem dobrobytu znośniejszego ludowi pracującemu. Przyznacie dalej, ze nasz przewódca stargał siły swoje w tej walce o lepsze jutru robotnika; nie obłowił się groszem robotniczym, ale pozostał w takiej samej nędzy w jakiejżeście go ujrzeli przed 20 ty laty. Zapłata zaś jego będzie chyba sam Pan Stwórca nieba i ziemi, po tej ziemskiej pielgrzymce. Nam zaś samym w tej walce ustawać nie wolno, bo wróg nasz, który przed 20 laty karabinami i pałaszami tłumił każdy żywszy odruch robotniczy, dotąd nie ustal, broń jego nie stępiała; wprawdzie już tymi środkami co dawniej nic występuje, ale natomiast nadmiernym wyzyskiem sił w pracy fabrycznej i głodomorstwem oraz drożyzną wielką walczy z nami. Bracia robotnicy organizujmy się w związkach chrześcijańskich! Zawodowiec. [8]

Puzyniacy w Białej.

W zeszły czwartek odwiedzili Białą oba głowacze klerykalni z Krakowa Karol Holeksa i ks. Mytkowicz. Przyjechali na zgromadzenie, zwołane przez tutejsze ogonki klerykalizmu, chyba po to jedynie, aby przypomnieć bielsko-bialskim robotnikom zupełne fiasko sztrejków w Jasienicy i czeladzi masarskiej w Krakowie i podsycić zarzewie nienawiści, rzucone w roku zeszłym pomiędzy nasz lud pracujący w fabrykach. Holeksa zamiast mówić o sprawie robotniczej starał się uniewinnić swą nieudolność w obydwóch tych sztrejkach okazaną.
Robotnicy się dowiedzieli, że ugodę W Jasienicy pomiędzy robotnikami a dyrekcyi nie spisała organizacya krakowska, lecz on Holeksa przyjął warunki zawieszenia lokatu i sztrejku, podane przez jasienickiego socyalistę Podstawę. O sztrejku masarskim ni pięć ni dziewięć i dowodził, że ks Mytkowicza niesłusznie napadły gazety, bo on zgoła w całym sztrejku żadnego udziału nie brał. Niestety sprostował to z miejsca obecny ks. Mytkowicz, oświadczając: „o całej sprawie Jestem dobrze poinformowany” i zakończenie strejku miało się tak jak p. Holeksa przedstawi!. Któż zatem świadomie zełgał? Chyba nie ks. Mytkowicz, który się. przyznał, że o całej akcyi srtrejku masarskiego jest dobrze powiadomiony. Natomiast okazał się Karol Holeksa godnym imienia i korytka puzynowskiego, bo oczerniał ludzi nieobecnych na zgromadzeniu dlatego, ponieważ nie mogli się bronić. Takich zgromadzeń więcej, a otworzą się wnet robotnikom oczy.
Ogólne oburzenie zapanowało na sali, kiedy obłudnik Bubak postawił wniosek, by obecnemu na zebraniu tkaczowi p. Janowi Kusiowi, cieszącemu się nawet wśród wrogich nam socyalistów poważaniem, dla swego prawego charakteru, nie udzielono głosu. Tensam Bubak, który jeszcze niedawno temu wyzywał publicznie na zżydziałe Tow. Szkoły ludowej poszedł do tegoż Towarzystwa i pokłonił się do kolan zarządowi, aby mu dać miejsce tercyana w szkole polskiej. Posadę uzyskał, bo ci którzy mu je dali nie wiedzieli co to zacz. Może być, że teraz p. Bubak się odmieni i to co zwalczał „T. S. L." będzie chwalił, bo jego chleb je, a to co zachwalał „T. S. L." będzie upominał do energiczniejszej pracy.


Zgromadzenia i wiece.
Mikuszowice podają dalszą listę darczyńców: Po 90 hal Katarzyna Dobijowa, Józef Malik; po 60 hal. Franciszek Klimunt, Ferdynand Ertel, Michał Hetnał, Józef Procner, Józef Wipel, Tomasz Płonka, Jan Michalik, Marya Dobijo, Józef Sokalski, Franciszek Janusz; po 40 h. Jan Łękawa, Marya Wala, Katarzyna Krecik, Józef Kocur, Michał Maślonka, Jan Wala, Jan Jasiczek. Marya Dibija, Józef Kubica, Józef Hóczek, Józef Chrobak, Jan Damek, Marya Skiba, Jan Bojdys, Jan Czauderna; po 30 hal. Karol Cygoń, Fr. Wardas, Karol Kocurek, Jan Więzik, Józef Hędrek, Zofia Kurowska; po 20 hal. Emilia Wala, Aniela Wala, Jan Chrobak, Rozalia Fijak, Jan Fijak, Walenty Pijak, Michał Pijak, Józef Górny, Anna Prochownik, Izydor Raczek, Aniela Fijak, Karol Heczko, Józef Kubica, Józef Tlałka, Antoni Dobija, Józef Jakubiec, Bartłomiej Matlak. Szczepan Zarazik, Ludwik Kufel, Aniela Krupińska, Antoni Janica, Zofa Waligóra, Józef Laszczak, Józef Kuleński Aniela Kocurek, Józef Pietraszko, Andrzej Puczka. [9]

Redakcja zamieszcza również opis szynku w Hałcnowie:

Hałcnów. Na granicy janowsko-hałcnowskiej siedzi szynkarz niejaki Rosner, wielki hakatysta i przyjaciel hałcnowskiej kliki panującej. Dlatego też uchodzi mu bezkarnie, chociaż u niego przesiadują do północy i dłużej nawet rozmaici amatorowie ferbla, pijąc i hałasy wyprawiając. Zwracamy uwagę c. k. posterunku żandarmeryjnego i zwierzchności gminnej, na tę norę szynkarską.
Wilki jubel panuje pomiędzy tutejszymi renegatami z powodu ostatnich wybo-rów do rady gminnej. Obłudnicy zwyciężyliście, ale przekonaliście się snąć, że jest w Hałcnowie opozycya silna, rozporządzającą w gminie stu kilkunastu głosami. Zwyciężyliście oszustwem, bo tej waszej komisyi nie byłby żaden z Polaków ani 20 hal. zawierzył. Cieszcie się, ale panowanie wasze zbliża się ku końcowi.
Polscy robotnicy, Hałcnowianie. [10]

Opracowanie: Jacek Kachel

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
[1] Wieniec i Pszczółka nr 17, z 24.04.19110, str. 261.
[2] Wieniec i Pszczółka nr 17, z 24.04.19110, str. 261.
[3] Wieniec i Pszczółka nr 17, z 24.04.19110, str. 262-263.
[4] Wieniec i Pszczółka nr 17, z 24.04.19110, str. 264.
[5] Wieniec i Pszczółka nr 17, z 24.04.19110, str. 264.
[6] Wieniec i Pszczółka nr 17, z 24.04.19110, str. 264.
[7] Wieniec i Pszczółka nr 17, z 24.04.19110, str. 266.
[8] Wieniec i Pszczółka nr 17, z 24.04.19110, str. 266.
[9] Wieniec i Pszczółka nr 17, z 24.04.19110, str. 267.
[10] Wieniec i Pszczółka nr 17, z 24.04.19110, str. 267.





bladzmiana

Komentarze

Rosner - na granicy janowsko-hałcnowskiej
Data: 2021-10-31 Autor: nie zarejestrowany ~Krzysiek
Ten Rosner na granicy Janowsko-Hałcnowskiej, o którym mowa to prawdopodobnie mój pradziadek Franciszek Rosner.

Dodaj swój komentarz :

Temat:
Autor:
e-mail:
Wiadomość:
Wybierz temat
0
0


Powiadom mnie o nowościach:
Statystyka
Ilość artykułów:207
Wieniec i Pszczółka nr 17 Bielsko-Biała, Beskidy, zabytki, witamy, muzea, historia bielsko, willkommen, zabytkowe cmentarze, tego już nie ma, zasłużeni mieszkańcy, zabytki bielsko, książki i albumy o mieście, ciekawostki z miasta, warto zobaczyć bielsko, ważne daty, rynki i place, angielski bielsko, szkoły językowe bielsko
Czas generowania strony: 0.083 s